*Winda-Adried*
Stojąc już windzie wcisnęłam odpowiedni guzik. Winda ruszyła do góry, a moim celem było 30 (ostatnie) piętro. Lekko mną wstrząsnęło, gdy winda ruszyła. Trochę mnie to zdziwiło, bo nigdy tak nią nie trzęsło. Nagle kiedy znikło 20 piętro a miało pojawić się 21 winda stanęła. Z małym strachem zaczęłam szukać telefonu. Gdy przeszukałam każdy kąt kieszeni zrozumiałam, że nie wzięłam go z mieszkania. Przejechałam ręką po włosach i zaczęłam wydzierać się. Wzywałam pomocy i wyzywałam, że już dawno powinni naprawić tę zasraną windę.
Po chwili krzyczenia opadłam z sił. Siadłam w kącie i próbowałam wyrównać oddech. Nagle koło ucha zaczął mi latać jakiś owad. Znów zaczęłam wydzierać się. Tym razem z przerażenia.
*Mieszanie Zayna-Louis*
Otworzyłem kolejne piwo i zawołałem Zayna, gdyż mecz już się zaczął.
-Zaraz przyjdę tylko pójde na dół bo jakaś paczka do mnie przyszła!-krzyknął z korytarza i tyle go widziałem. Wstałem z kanapy i zacząłem chodzić bo mieszkaniu. Było urządzone naprawdę bogato. Fajnie wejść w nowe życie jako bogaty człowiek. To naprawdę dziwne, że nasza mała paczka dawniej była biedna jak myszy kościelne a teraz? Żyjemy w bogactwach w Malibu.
Oglądając wszystkie zdjęcia powieszone na ścianie zdołałem zrozumieć, że Zayn poszedł w kierunku tatuażu a nie prawa. Zawsze o tym marzył.
-Boże gdzie on jest?-zadałem sobie sam pytanie i wychyliłem głowę przez drzwi. Cały czas stoi przy windzie?! On normalny jest?
-Możesz mnie oświecić co ty robisz od 20 minut przy windzie?-zapytałem śmiejąc się a on uciszył mnie ruchem ręki. Zmarszczyłem brwi i przyglądałem mu się zdziwiony.
-Winda się zepsuła, ale ktoś w niej jest. Słyszysz?-zapytał przyciągając mnie do drzwi windy.
-Rzeczywiście się ktoś tam drze-zaśmiałem się.
-Czekaj tu ja ide po Marka-zbiegł po schodach. Już widzę jak on biegnie tak ochoczo na górę. Nie chciało mi się tu stać więc wszedłem do swojego mieszkania.
-Boże jaki tu burdel!-warknąłem kopiąc pusty karton.
-Jak byś nie szedł oglądać tego zasranego meczu u Zayna to by było już czysto! A tak w ogóle to dlaczego tak wcześnie wróciłeś?-El wyszła z łazienki z kolejnymi kartonami.
-Winda się zepsuła i Zayn musiał iść na dół, żeby zawołać tego Marka czy jak mu tam a mi się nie chciało tak tam stać więc jestem! A i ktoś się zatrzasnął w windzie-zaśmiałem się i opadłem na nową kanapę.
-Boże Adried!-nagle Eleanor wypadła z mieszkania trzaskając drzwiami.
*Winda-Adried*
Od ciągłego wydzierania się opadłam z sił. W brzuchu mi zaczęło burczeć a usta wysuszyły się i przeraźliwie prosiły o coś do picia. Warknęłam pod nosem i parłam się o lustro, które nie dawno zawisło w naszej windzie. Właściciel naszego budynku jest tak durny, że kazał je zawiesić dla mnie i Shereen. Powód? Przytoczę jego słowa "Jeśli takie sławy mieszkają w moim budynku to luksus musi być nawet w windzie!" Na serio? Lustro nie czyni windy luksusową! Mogli by tu jakiś automat z napojami i alarm zamontować, a nie lusterka, które biedna sprzątaczka musi codziennie myć. Coraz bardziej chciałam wrócić do mieszkania i po prostu siedzieć na kanapie! Eh....
Nagle usłyszałam krzyk-ktoś mówił moje imię. Czy ja mam już omamy?
-Kim jesteś?!-odpowiedziałam i poczułam się jak w horrorze. Zaraz pewnie światło zgaśnie i pojawi się ta dziewczynka z "The Ring"
-Eleanor! Pamiętasz mnie?! Już tyle tam tkwisz więc pewnie już osiwiałaś i nikogo nie pamiętasz!
-El weź ogarnij dupę tu jest zegarek! Jestem tu od godziny dopiero!-zaśmiałam się stając na palcach, jakby to miało mi pomóc-Czy ktoś w ogóle chce mnie ratować?!
-No Mark już idzie! To ja się oddalam!
***
*Następny dzień*
-Jezu! Lece!-wrzasnęłam kiedy potknęłam się na wybiegu i walnęłam plackiem o ziemie.
-Jakbyś zamiast Jezu powiedziała Kris to bym ratował-wzruszył ramionami fotograf i pomógł mi wstać.
-Idiota-szepnęłam pod nosem.
-Słyszałem!
-O to właśnie chodziło-wyszczerzyłam się i poszłam się przebrać. W tych wysokich butach wyglądałam jak istna żyrafa, gruba żyrafa... {KLIK}. Wyszłam przegnać się z Krisem, który zaśmiał się kpiąco.
-A w tych to się nie wywalasz! Jakie to dziwne-jego ton głosu był mieszanką kreskówki a tego prawdziwego. W całości wychodziło to komicznie!
-Ha ha ha!-wyminęłam go dumnym krokiem, gdyż znów obwód moich bioder lekko się zmniejszył. Jesy jak zwykle nie jest z tego zadowolona, ale to cud, że przytyłam ten kilogram....
-No już już bo ci jeszcze siostrzyczka przed szkołą zmoknie-poganiał mnie lekko popychając w stronę wyjścia. Posłałam mu całusa i na parkingu odnalazłam moje białe BMW. Z piskiem opon ruszyłam w stronę naszej akademii. Deszcz zmienił się w prawdziwą ulewę. Podjeżdżając pod budynek z czerwonej cegły spostrzegłam zmarzniętą Sher. Jej afro oklapło a tusz się rozmazał. Napisałam do niej, że już jestem i zaraz cała mokra wpadła mi do auta.
-Nie uwierzysz co się stało!-"wbija" we mnie swoje brązowe oczęta.
-No nie wiem co?-myślałam, że znów odpowie swoje głupkowate "jajco" czy "gówno", ale odpowiedź, była inna i mroziła krew w żyłach. Jednak mi przyniosła lekką ulgę.
Kurde nie nawidze cię za ten koniec :c
OdpowiedzUsuńAle rozdzial fajny i ogólnie fajnie fajnie ^^
A ja nie mam pojęcia czy mam pisac dalej czy nie :/
Pozdrawiam, ściskam, całuję :)