niedziela, 27 lipca 2014

Rozdział 2

*Dyskoteka-Narrator*

Siostry Cutkelvien weszły do środka klubu. Do ich nozdrzy wślizgnął się zapach alkoholu i tytoniu pomieszany z smrodem potu.Wiele par, które pewnie przed kilkoma minutami się poznały, obściskiwały się przy ścianie. Wiele ludzi "tańczyło" na parkiecie w rytm muzyki a reszta siedziała przy stolikach lub barach.
Shereen wraz z Adried udały się do stolika gdzie siedziała Perrie, Liam, Niall, Harry, Jesy oraz ktoś jeszcze. Ten ktoś namiętnie całował Edwards. A tym ktosiem okazał się Zayn. Adr jedynie prychnęła i przywitała się z każdym buziakiem w policzek.
-Kto co chce?-zapytał już lekko wstawiony Harry. Nagle polały się zamówienia. Począwszy od soków kończąc na wysoko procentowych trunkach. Adried poszła za nim, bo sam nie dałby rady z tyloma szklankami. Przy barze złożyli zamówienie a Cutkelvien zadała pytanie Stylesowi.
-Gdzie Ana?
-Nie mogła przyjść....-westchnął. Jego dziewczyna rzadko bywała z nim na imprezach.-Musiała jechać z ojcem coś pozałatwiać. No wiesz bo jej babci....
Sher przysłuchiwała się ich rozmowie i wywróciła oczami. Dobrze wiedziała, że Ana oszukuje Harrego. Ona nie pojechała by nigdzie z ojcem. On by jej na to nie pozwolił. Nawet jakby pojechała to pewnie musiała by oddawać za paliwo. Chore...  Jej ojciec był z rodu tych złych. Tak samo jak ojciec Adried. Ona nigdy nie miała z nim łatwo. Wiele blizn na ciele dziewczyny powstało od silnych uderzeń ojca.
  Harry i Anastazja tworzyli dość dziwny nieustatkowany związek. Wiele razy się rozchodzili by znów do siebie wracać i tak w kółko. Mieli przed sobą zbyt dużo tajemnic. Jednak gdy na siebie patrzyli w ich oczach widziało się tą miłość. Ich charaktery były zupełnie inne. Ona dziewczyna miła i skromna a on? Zupełne przeciwieństwo. Okropnie wredny i w żadnym calu nie skromny... Wszystkie ich tajemnice znała Shereen, ale kiedyś przyrzekła, że nie puści pary z ust. Trzyma się tego...

Impreza rozkręciła się w najlepsze. Alkohol lał się litrami. Perrie wreszcie dostała się do drużyny Adried i musiała to opić. Starsza Cutkelvien skierowała się w stronę łazienek. Źle się poczuła. Nagle usłyszała trzaśnięcie drzwiami w męskiej łazience i straszne krzyki.
-Pożałujesz tego ty kurwo!-nie mogła rozpoznać głosu. Zbyt wiele wypiła.
-Al....-nie dane było mu dokończyć, gdyż uderzył głową o ziemię i stał się workiem treningowym dla przeciwnika. Adried zaniepokoiły dźwięki dochodzące za drzwi, lecz nie weszła tam. Bała się...
  W tym samym czasie kiedy Adried wróciła na salę z łazienki wyszedł Zayn. Poprawił swoją czarną bluzkę i starł z wargi krew. Nie interesowała go czy jego przeciwnik żyje czy jednak nie. Nie bał się, że go złapią. To każdy bał się jego, więc nigdy jeszcze nie zastali go w więzieniu. Był buntownikiem, robił to co mu się podoba.
-Ja się już będę zmywał-poinformował wszystkich zebranych i miał wyjść kiedy dopadł go Liam.
-Dlaczego już?
-Jutro mam klienta z rana. Do następnego stary-zaśmiał się i opuścił klub. 

*Mieszkanie-Narrator*

Dziewczyna z uśmiechem przyglądała się "umierającej" Shereen. Brunetka nie pamięta kiedy ostatni raz miała kaca. Tego właśnie wszystkie koleżanki jej zazdrościły. Mogła pić ile wlezie, ale i tak jutro obudziłaby się jak gdyby nigdy nic.
-Idę Ci po tabletki, tam masz wodę z cytryną i leż-poinformowała swoją siostrę i udała się w stronę windy. Będąc już na dole przywitała się z Markiem i wyszła na zewnątrz-Czyli kolejny nowy sąsiad?-powiedziała sama do siebie i przewróciła oczami. Do budynku wnosili kartony, a przed nim stała ciężarówka od przeprowadzek. Nie lubiła nowych ludzi.
  Odeszła od budynku i przeszła kawałek by wstąpić do małej apteki. Kupiła to co potrzebne i wyszła. Była tak zaczytana w SMSa, że nie zauważyła kogoś wchodzącego do apteki.
-Boże, przepraszam chodzę jak pokraka-zaczęła jęczeć sama na siebie.
-Ej Adried to ja na ciebie wpadłam-ciemnowłosa dziewczyna za chichotała. Oczy Adr zaświeciły się ze szczęścia.
-Eleanor?!
-Duch... Pewnie, że ja! Boże! Kochana jak ja się za tobą stęskniłam-zaczęła piszczeć i przytuliła przyjaciółkę. Ona jaka była taka i jest.
-Ale skąd ty...?
-W aptece? Louis rozciął nogę jak przenosił kartony do naszego nowego mieszkania i przyleciałam po lepiec-wzruszyła ramionami a Adried się lekko zaśmiała.
-El! Ja miałam na myśli skąd ty w Malibu....
-Aaa..... Wprowadziliśmy się z Lou do nowego mieszkania.
-Jeszcze mi powiedz, że to wasza ciężarówka stoi pod moim blokiem....
-Noooo!
-Musze zobaczyć się z Louisem.
-A tak w ogóle to możemy się jutro spotkać? Musimy ci coś dać....
-Jasne, ale co?
-Dowiesz się w swoim czasie-uśmiechnęła się zadziornie i weszła do środka apteki.

4 komentarze:

  1. Zajebisty rozdzial chociaż spotkania po latach nie zawsze dobrze się kończą :D Oby w tym przypadku tak nie bylo :)

    Pisz dłuższe te rozdziały! Co najmniej na 45 stron w Wordzie! :D

    Dużo weny, ściskam, pozdrawiam xxx

    P.S. Zapraszam do mnie ;**
    http://i-still-lovve-you.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kurde miało być 4-5 stron xddd

      Usuń
    2. Tak czytam i 45?! Tyle to pewnie cała część by nie miała <3 Hhahahah postaram się <3

      Usuń
  2. Witaj!
    Twój ZWIASTUN jest już gotowy!
    Po jego odbiór serdecznie zapraszam cię tu! <3

    http://zwiastuny-obey.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

Szablon wykonała Nikumu
dla Zaczarowanych Szablonów.